Gorce - Lubań 29.04

Leniwa salamandra o poranku
Tegoroczna majówka była dla nas bardzo łaskawa. Nie tylko pogodowo, ale także przez to, że łatwo można było zrobić sobie ponad tydzień wolnego. Nasze rozmyślania na temat majowego wyjazdu zaczęły się bardzo wcześnie, najpierw stawialiśmy na Bieszczady, ale zbiegiem czasu stwierdziliśmy, że to jednak zbyt daleko, a już mamy wstępny plan pojechać tam w czasie urlopu wakacyjnego. Śledziłam różne profile na Facebooku i Instagramie by zaczerpnąć jakiejś inspiracji. I tak odnalazłam Gorce. Nieduże pasmo górskie, tuż obok Pienin, niezbyt wysokie, ale za to z przepiękną panoramą na majestatyczne Tatry. Góry raczej mało popularne, na szlakach mniej ludzi niż w Bieszczadach. I tak oto nasza majówka rozpoczęła się już z końcem kwietnia,

Skoro nie ma drogi, to trzeba ją sobie zrobić
Postanowiliśmy zdobyć trzy szczyty: Lubań, Turbacz i Gorc. Na pierwszy ogień, dla rozgrzewki poszedł Lubań. W źródłach pojawiają się dwie wysokości wzniesienia: 1211 i 1225 mnpm.
Był najbliżej naszego miejsca noclegu, dodatkowo nasza gospodyni zaproponowała byśmy "tą tutaj drogą poszli, będzie szybciej, bo wyjdziemy od razu na szlak". I poszliśmy. Póki była droga, było dobrze, ale potem zaczęły się rozwidlenia, wybraliśmy jedno, które zamieniło się w stromą ścieżkę, a skończyło się na łące. I co teraz? Cofnąć się i spróbować następnej opcji? Nie, idziemy jeszcze stromiej, na przełaj. W końcu gdzieś tam przed nami, na górze jest szlak, na który powinniśmy wejść. Z wielkim wysiłkiem, zasapani w końcu dostaliśmy się na szlak. I od razu otworzyła się przed nami piękna panorama na Tatry.



Po chwili odpoczynku podążamy czerwonym szlakiem na Lubań. Ludzi niemal nie widać. Jedna czy dwie osoby. Dopiero pod samym wejściem na szczyt trochę więcej się ich zebrało. Ostatnie strome podejście i jesteśmy pod wieżą widokową. Dzięki niej można wejść ponad szczyty drzew i podziwiać panoramę okolic. Gdy się już napatrzyliśmy (a trochę zeszło) zeszliśmy na dół zalec na polanie by odpocząć i zjeść co nieco.



W końcu czas na powrót. Wracamy niebieskim szlakiem do Ochotnicy oznaczonym jako papieski. Tutaj zaopatrujemy się w zapasy na kolejny dzień i wracamy na obiadek. Tego dnia pokonaliśmy ponad 21 km (gospodyni była zdziwiona, że tak szybko wróciliśmy, ale ja zazwyczaj chodzę dość szybko, nie ważne czy góry, czy chodnik), niby wydaje się niezbyt dużo, ale dla osób, które na co dzień raczej unikają nadmiernej aktywności to spory wyczyn, ale nic nie zapowiadało tego co było następnego dnia.





22 metrowa wieża widokowa


Drewniany kościół w Ochotnicy Dolnej
Tak przebiegała nasza trasa, choć zaczyna "na środku" szlaku przez nasze pójście zwyczajną drogą.

Trasa przez: Baza namiotowa Lubań | mapa-turystyczna.pl

  • Podziel się:

Może Ci się spodobać

0 komentarze