Bieszczady - Połonina Wetlińska wiosną


Połonina Wetlińska to w sezonie jedna z najczęściej odwiedzanych połonin w Bieszczadach (zaraz obok Tarnicy). Trasa jest stosunkowo łatwa, a do tego bardzo malownicza, stąd przyciąga wielu turystów i bywa tam czasami tłoczno. Nawet w nasz majówkowy wypad, mimo dość niepewnej pogody, wędrowców na szlaku było bardzo wielu.



Wejście na Połoninę Wetlińską
Przez cały masyw Połoniny Wetlińskiej przechodzi GSB - Główny Szlak Beskidzki. Odcinek ten rozpoczyna się  w miejscowości Smerek, a kończy się w Brzegach (Berehach) Górnych, dalej prowadząc na Połoninę Caryńską.
Na Połoninę Wetlińską prowadzą liczne szlaki z każdej strony masywu, wspomniany już szlak czerwony ze Smerka, szlak czarny ze schroniska PTTK Jaworzec oraz szlak żółty z Zatwarnicy prowadzą do Przełęczy M. Orłowicza, ten szlak prowadzi do Wetliny. Z drugiej strony masywu na Połoninę można wejść szlakiem czarnym z Górnej Wetlinki, szlakiem czerwonym z Brzegów Górnych i szlakiem żółtym z Przełęczy Wyżnia, który nasza drużyna obrała na wejście tego dnia. Trasa ta nazywana jest także Końską Drogą i prowadzi do schroniska PTTK Chatka Puchatka.
Połonina Wetlińska zachęca do wędrówek brakiem stromych i wyczerpujących podejść oraz cudownymi widokami od samego początku szlaków.



Droga z Przełęczy Wyżniej
Szlak miejscami bywa błotnisty z uwagi na wybijające tam źródełka. Nie ma co się spieszyć, choć pogoda jest w kratkę, raz słońce, raz chmury. O poranku ludzi na szlaku garstka. Podziwiamy polany pełne żywca gruczołowatego, którego jest całe mnóstwo, zaraz obok polan czosnku niedźwiedziego.
Naszym pierwszym celem jest Chatka Puchatka, legendarne schronisko i symbol Połoniny Wetlińskiej - najwyżej położony obiekt noclegowy w okolicy. Chyba każdy chce się tutaj pojawić, tak samo jak pod krzyżem na Tarnicy i czasami bywają tu spore tłumy. Schronisko zapewniało warunki iście spartańskie. Nocleg wyłącznie "na glebie", brak bieżącej wody i prądu, a toaleta na grani. Nie ma co, kibelek z cudownym widokiem i to jeszcze tak wysoko! Choć latem nie jest tu zbyt przyjemnie.



Schronisko służyło niegdyś stacjonującym tu żołnierzom, w latach 50-tych  budynek przejęło PTTK i zaczęło prowadzić tu schronisko. Później pieczę nad Chatką przejął Lutek Pińczuk - legenda Bieszczadów. Nie było tu sielanki, przetrwają najsilniejsi. Schronisko w roku 2019 zakończyło działalność i ulegnie całkowitej przebudowie, aby spełniało warunki pełnoprawnego obiektu noclegowego. Nie wszystkim się to podoba, zatracony zostanie dziki klimat tego miejsca, w którym przetrwają najlepsi. Ale wydaje się, że lepiej aby ktoś się tym zajął porządnie, niż to miejsce miałoby coraz bardziej podupadać.



Po popasie i wypiciu czegoś ciepłego ruszamy dalej, jeszcze cała połonina do przejścia. Przy szlaku można napotkać cieknące źródełko i ogrom wiosennych kwiatów po bokach. Wawrzynek wilczełyko występuje także tutaj, przykuwając uwagę swym intensywnym kolorem wyróżniającym się na tle płowych traw. Mijamy najwyższy punkt Połoniny Wetlińskiej - szczyt Roh (1251 m n.p.m.) i wspinamy się po kamiennych stopniach na punkt widokowy w okolicy Hnatowego Berda. Pozostaje przed nami niemal prosta droga do skrzyżowania szlaków na Przełęczy Orłowicza.




Na Smerku
Turystów jest coraz więcej, a pogoda dopisuje, choć nie jest za ciepło. Na skrzyżowaniu szlaków kierujemy nasze kroki znowu pod górkę, na szczyt Smerek - 1222 m n.p.m. Na umownym szczycie Smerka znajduje się metalowy krzyż, który w 2019 roku został wymieniony, gdyż poprzedni mógł zagrażać bezpieczeństwu przebywającym na szczycie. Nie mając wcześniej zbyt wiele czasu na postój, rozłożyliśmy się na popas i krótką drzemkę.



Zejście ze Smerka do Wetliny
Po odpoczynku wracamy tym samym fragmentem szlaku czerwonego do skrzyżowania szlaków i obieramy szlak żółty do Wetliny. Słońce przygrzewało dość mocno, ale w oddali słychać było zbliżającą się burzę, więc cieszyliśmy się, że już schodzimy do naszej bazy. Podczas naszego zejścia usłyszeliśmy dziwne ptasie dźwięki i przez chwilę wypatrywaliśmy ich właściciela. Okazało się, że był to dzięcioł czarny, niestety zdjęcie wyszło dość zamazane... Całe szczęście zdążyliśmy wrócić przed deszczem, pogoda bywa czasami bardzo nieprzewidywalna, więc w górach należy się przygotować na każdą okoliczność.




Przejście całej trasy, wraz z przerwami, zajęło nam 6 godzin. Nie spieszyliśmy się nigdzie, więc tempo nie było zbyt żwawe. Inaczej też chodzi się w większej grupie, trzeba dostosować się do pozostałych lub rozdzielić, więc my kilkakrotnie się rozdzielaliśmy.


Punkt widokowy Hnatowe berdo




Widok na szczyt Roh

  • Podziel się:

Może Ci się spodobać

4 komentarze

  1. Szkoda mi trochę, że Chatki Puchatka w takiej postaci nie było mi dane zobaczyć. Jestem ciekawa, jak to będzie wyglądało po remoncie, oby zachowali ducha tego miejsca. Jak zawsze super wpis. Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć już tam coś się zaczyna dziać, ale lada moment zima nastanie. Troszkę czasu minie nim zobaczymy gotowy efekt. Na pewno znajdzie się wiele głosów rozczarowania, ale nie wszystko da się zachować w niezmienionym stanie...
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  2. Nigdy nie byłam w Bieszczadach i skrycie o tym marzę. W ogóle chciałabym przejść wszystkie szlaki. Ludzie jeżdżą po świecie a u nas w Polsce jest tak ładnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zwiedziłam większość krain w Polsce, ale w Bieszczadach jeszcze nie byłam, Czas to zmienić!

    OdpowiedzUsuń